Nareszcie przyszedł czas na włosy :) tak jesteśmy z Magdą zajęte malowaniem paznokci na naszym drugim blogu (
kokietkauroda.blogspot.com), że kompletnie nie mamy czasu na notki o włosach. Ale nie bójcie się, postaramy się dodawać nową notkę przynajmniej raz na tydzień :) Pomysły raczej mamy, chodzi o niemożność ich wykonania w okresie wzmożonej pracy umysłowej :p
Już do rzeczy- moje ombre trochę ostatnio wyblakło i zapragnęłam powtórzyć ten wyczyn. Nie miałam jednak ani ochoty wydawać po raz kolejny majątku, jakim dla mnie jest 38 zł na farbę, ani M. w pobliżu. Jedyne co mi pozostało to eksperymenty. W taki właśnie sposób przeszłam do działania.
Kupiłam taniochę za 7 zł i bałam się sama co mi z tego wyjdzie, no ale tragedii, o dziwo, nie było.
Zdjęcia są trochę przekłamane, bo to po lewej jest robione gorszym aparatem i w dzień (PRZED), z prawej macie z lampą i robione lustrzanką w nocy (PO) :p
Tutaj fotografia zrobiona tym samym aparatem, w podobnej godzinie co tamto lewe, ale ono też nie do końca odzwierciedla to jak wyglądam....
Jeśli chcecie sobie przypomnieć jak oryginalnie wyglądało moje ombre to
zapraszam tutaj
Rozjaśniacz, którego użyłam to Delia
(tutaj haul ze zdjęciem). Szukałam Joanny w spray'u, ale akurat nigdzie nie było.
Parę słów na temat mojego wrażenia.
1.
Jak dla mnie zdecydowanie warto mieć troszkę bardziej zniszczone włosy, a zapłacić aż 30 zł mniej za rozjaśnienie (zmieniam tutaj kompletnie mój wcześniejszy punkt widzenia- tylko krowa nie zmienia poglądów, a co!).
2. ja robiłam sobie to rozjaśnianie jakąś dziwną metodą, która wydawała mi się słuszna- wzięłam włosy do przodu i farbowałam trzema partiami (co rozjaśniło mi bardzo włosy z tyłu, a te z przodu, na które farba poszła później są nieco ciemniejsze)- na szczęście różnica między nimi nie jest tragiczna
3. używałam grzebyka z loreal'a, który moim skromnym zdaniem kompletnie nic nie dał, bo włosy wydają się jakby odcięte (choć i tak nie jest tragicznie)- po prostu loreal ma w sobie coś co sprawia, że włosy ładnie przechodzą ładnie gradientem.
4. nie wiem dlaczego włosy z tyłu zafarbowały mi się zaraz przy korzeniu (co trochę widać na zdjęciu z kitką), co wygląda nieco nieestetycznie, ale nie przeszkadza mi na dłuższą metę.
5. tragedia jeśli chodzi o włosy podczas farbowania- były tak twarde po tych 35 (czy 40) minutach- nie potrafię sama określić ile dokładnie to ustrojstwo trzymałam, bo nie było kompletnie widać przez niebieską barwę preparatu, czy już powinnam zmywać włosy czy jeszcze nie- że myślałam, że ze spokojem mogę je ZŁAMAĆ- tak stwardniały jak nie wiadomo co i jeśli macie jakiekolwiek rady na to, to proszę- wiem, że odżywka zapobiega zafarbowaniu, więc mija się to z celem, ale nie wiem czy np. włosy można pomoczyć przed? czy to obniża możliwości rozjaśniacza? bo chyba pomogłoby w dobrej wilgotności włosa przez cały czas farbowania?
6. włosów wypadło mi garściami- ale ja mam je bardzo gęste, więc nawet nie zauważyłam na skalpie różnicy. Czasami zastanawiam się, skąd się biorą te włosy, skoro z głowy mi ich nie ubywa :p
7. Zaraz po farbowaniu były tak sztywne, że same trzymały się w kłosie:
Ostatecznie jestem zadowolona z wyglądu moich włosów (używam teraz trzech odżywek na zmianę i jest to zbawienne dla nich)- jeśli wam się nie podoba, to jeśli poczujecie taką potrzebę, dajcie mi znać w komentarzach. Ja jednak czuję się dobrze w tak jasnych włosach, a M. już się czai, żeby pofarbować mi cały łeb na blond. Jeszcze nie podjęłam decyzji, ale kiedyś mi się to marzyło ;)
Z drugiej strony zauważyłyście, jak urosły mi włosy? Jak majtam kituszką to mi już sięgają do ramion :D Jaram się zapuszczaniem :D (na zdjęciu włosy wysuszone na powietrzu i takie prawie już suche zaplecione były w warkocz- mam lekkie fale właśnie od tego)
Buziaaaa :*