LOREAL WILD OMBRE

Dzisiaj przychodzimy do was z relacją farbowania ombre farbą Loreal Wild Ombre.

Nie musicie wydawać paruset złotych na fryzjerską pomoc, ze spokojem taką akcję możecie przeprowadzić same. Aplikacja jest dziecinnie prosta i nie niszczy tak bardzo włosów (nie przesadzajmy też- włosy potrzebują podwójnej pielęgnacji, więc nie polecamy tej metody jeśli macie delikatne włosy). Jeśli jednak chcecie w domu wykonać ombre za pomocą jakiejkolwiek farby, to Loreal możemy śmiało polecić. Włosy zaraz po farbowaniu są wysuszone, jednak po zaaplikowaniu odżywki (Placenta Kallos, o której możecie przeczytać tutaj) na pół godziny, włosy znów wracają do wcześniejszego stanu. Obie z M. zdecydowałyśmy się na tę samą farbę, którą trzymałyśmy na głowie ponad 35 minut. Efekty możecie zaobserwować na zdjęciach.
Farbę nakłada się grzebykiem, który specjalnie wygładza włosy i świetnie rozprowadza specyfik. Nadal głowimy się nad chemiczną budową kosmetyku, która pozwala na utworzenie pięknego przejścia, a nie twardej granicy między włosami rozjaśnianymi, a tymi bez farby.

Co do ceny, różnie bywa- waha się ona między 30-40 zł w różnych sklepach. Jednak i tak jest to tańsze niż walka ze spalonymi włosami bo wybielaczu, bądź profesjonalnym zabiegu u fryzjera.

Tutaj jesteśmy obie- ja po lewej, M. po prawej. Efekty są bardzo porównywalne na obu naszych główkach- M. farbowała się wczoraj, ja dzisiaj.

Jeszcze się pobawiłam i M. poprosiła mnie o wstawienie tego zdjęcia :)

Pozdrawiamy i przypominamy o rozdaniu :)

/K.